3 błędy rodzicielskie, których powinniśmy unikać jak ognia.
To błędy rodzicielskie, które często są przekazywane z pokolenia na pokolenie. To zachowania, które rozwiązują sytuację tylko na chwilę, a długofalowo mogą być po prostu szkodliwe. Dla dziecka, rodzica, a także dla ich relacji. O jakich błędach mowa?
To błędy, z którymi spotkałam się nie jeden raz przez ponad 25 lat pracy jako pedagog, terapeuta pedagogiczny i doradca rodzicielski. Jednak mam wrażenie, że przez ostatnie kilka lat można o nich usłyszeć coraz częściej.
Nikt z nas nie jest rodzicem idealnym. To praktycznie niemożliwe. Będziemy popełniać błędy, bo to normalna, ludzka rzecz. Natomiast, jeśli moglibyśmy się uchronić od jakichś nieświadomych błędów, to według mnie powinny być to te 3, o których już za chwilę przeczytasz.
Dlaczego akurat te błędy? Bo z mojego doświadczenia wynika, że to właśnie one najczęściej pociągają za sobą kolejne, a nieprzyjemne konsekwencje tylko się nawarstwiają.
Oto 3 błędy rodzicielskie, które popełniają rodzice w dzisiejszych czasach:
Błąd 1: Założenie, że dziecko samo z czegoś wyrośnie.
“Przejdzie mu.”
“Taki wiek, nic nie zrobisz.”
“Kiedyś z tego wyrośnie.”
“Jeszcze mu się zmieni.”
“Przeczekajcie to.”
“Ma czas.”
“Jeszcze jest malutki, jak będzie większy, to sam zrozumie.”
Według mnie to jedne z najbardziej szkodliwych rad, jakie można dać rodzicowi. Dlaczego? Już tłumaczę.
Wyobraź sobie, że od tygodni boli Cię brzuch / głowa. Twoje ciało daje Ci jasno do zrozumienia, że coś jest nie tak. Czy przeczekanie to najlepsza rada? Czy nie lepiej jest udać się w takiej sytuacji do lekarza i zacząć działać w tym kierunku, aby ból ustał?
Gdy w związku dwojga ludzi przestaje się układać – czy nagle, z dnia na dzień nastąpi poprawa? Czy dobrym pomysłem jest czekać czy lepiej coś zrobić? Przecież relacja wymaga pracy dwojga ludzi.
Widzisz to? Kiedy dostrzegamy problem, działajmy. Bo nic się samo nie zmieni. I to samo dotyczy problemów wychowawczych.
Gdy dziecko bije rodzica, nie możemy powiedzieć, że z tego wyrośnie i zignorować sytuację. Zapewniam Cię, że to dziecko bije z jakiegoś powodu. Postaraj się zrozumieć, dlaczego to robi i mu pomóc.
Gdy pani nauczycielka zwraca rodzicowi uwagę, że jego dziecko wciąż myli literki w 2 klasie podstawówki, nie mówmy, że “moje dziecko po prostu ma inne tempo”. Zamiast tego pomóżmy mu w pokonaniu tych trudności. Wesprzyjmy, aby było mu łatwiej.
Co może się stać, jeśli nie zareagujemy? Jeśli pozostawimy dziecko i jego trudności samym sobie licząc na to, że wyrośnie? To zależy od sytuacji, od dziecka. Z mojego doświadczenia jednak wynika, że nierozwiązane problemy potrafią ciągnąć się za dzieckiem latami.
Dziecko, które nauczyło się regulować emocje poprzez bicie, robi to dalej. I potem często tak też postępuje z rówieśnikami, bo skoro gdy rodzic odmówił, to się biło, żeby rozładować frustrację czy złość, to z kolegami to działa chyba podobnie, prawda? Stąd już prosta droga do popsucia relacji z rówieśnikami, poczucia osamotnienia i zakopywania się w tych negatywnych emocjach.
Niefajnie, prawda? A rodzice chcieli dobrze…
A dziecko, które nie nadążało z literkami? Takie odstawanie od rówieśników może łatwo wpłynąć na samoocenę malucha, niechęć do zgłaszania się na lekcjach… takie rzeczy mają znaczenie.
Wniosek? Reagujmy na każdą trudność. Nie pozwólmy, aby przerodziła się ona w poważniejszy problem. Po to jesteśmy rodzicami – aby wspierać, pomagać, nauczać… a nie zostawiać dzieci z problemami mówiąc, że “jakoś to będzie”.
Błąd 2: Unikanie złości i krzyku dziecka za wszelką cenę
Wyobraź sobie taką sytuację – rodzice ustalają z dzieckiem zasadę: 20 minut elektroniki dziennie. Niezależnie od tego, czy jest to oglądanie bajek, gra na tablecie czy cokolwiek innego.
Co w sytuacji, gdy czas na elektronikę został już “wyczerpany”, a dziecko domaga się więcej? Wiem z doświadczenia, że wielu rodziców w takiej sytuacji ulega. Szczególnie wtedy, jeśli sami są zajęci – potrzebują popracować, ugotować obiad albo po prostu wypić ciepłą kawę. Albo gdy są w podróży czy w restauracji i chcą, aby dziecko miało jakieś zajęcie. Albo gdy dziecko przeżywa trudne emocje – pozwalają na jeszcze parę minut gry “na pocieszenie”.
Możliwe, że też tak czasami robisz. I myślisz teraz “Ale co ja innego mam zrobić, kiedy dziecko płacze złości się, krzyczy / chce więcej? Przecież jak odmówię, będzie wielki płacz, histeria, krzyk.”
Masz rację, tak może się zdarzyć. Co wtedy?
1.Możesz ulegać dla świętego spokoju
Dać dziecku ten tablet czy telefon. Jednak wtedy jest duże prawdopodobieństwo, że następnym razem znowu będziesz musiała ulec. Bo dziecko znowu zareaguje płaczem i zacznie mierzyć się z trudnymi emocjami. Wasza zasada o 20-30 minutach elektroniki dziennie powoli będzie tracić na ważności, a właściwie zamieni się w brak jakichkolwiek zasad lub w zasadę “elektroniki na żądanie”.
Zauważ, że tak może być z absolutnie wszystkimi twoimi zasadami. Odpuszczanie sprawia, że one znikają, a Ty jako rodzic nie masz nic do powiedzenia. Co więcej… dochodzi coraz częściej do niedobrych dla dziecka sytuacji – za dużo elektroniki, słodyczy, za mało ruchu, snu…
2.Możesz trzymać się ustalonych zasad.
Zaakceptować trudne emocje, płacz dziecka i wspierać je w tym, aby sobie z nimi poradziło. Pokazać, że są normalne i nie takie straszne. jak można złość i frustrację wyładować w sposób, który jest dla wszystkich okej. I tyle. Jest duża szansa, że podobna sytuacja nie będzie już miała miejsca i dziecko nie poprosi Cię o elektronikę, wiedząc, że wykorzystało swoje 20-30 minut. Rodzic przestrzega zasad i dziecko również uczy się to robić.
💡 Dodatkowa wskazówka: Gdy dajesz dziecku grę na telefonie, powiedz mu, że ma 20 minut czasu, a na 5 minut przed jego końcem powiesz mu, że czas się kończy i ustaw alarm na telefonie na 15 minut. Po upłynięciu tego czasu uprzedź dziecko, że zostało już tylko 5 minut.
Budzik ustawiony na telefonie wytrąci malucha “z transu” i są większe szanse, że zarejestruje te informacje 🙂 A z drugiej strony dzieci nie lubią być zaskakiwane. Dlatego warto je uprzedzić, że czas się kończy i umówić się, że gdy zadzwoni jeszcze raz alarm, należy zanieść telefon do mamusi 🙂
Wracając do sposobów na zareagowanie… Oba rozwiązania mają swoje wady i zalety. Jednak wybór pierwszego z nich często może być podyktowany strachem przed trudnymi emocjami dziecka. I wiesz, co? Ja to rozumiem. Bo chyba każdemu rodzicowi łamie się serce, gdy dziecko zanosi się płaczem. A czasem już nawet nie chodzi o łamanie serca, a o to, że to nic przyjemnego. Dla żadnego z Was.
Ale… Ten płacz pomaga dziecku uczyć się swoich emocji.
Emocje to kompas, a dzięki kompasowi wiemy dokąd płynąć, dokąd zmierzać – to z kolei daje poczucie bezpieczeństwa, przewidywalności.
Musisz więc nauczyć dziecko radzenia sobie z emocjami. To znaczy radzenia sobie z frustracją. To pierwsza trudniejsza emocja, jaka pojawia się w życiu dziecka. Coś mu się nie uda albo mama czegoś nie da (np. wyżej wspomnianego tabletu) i wtedy następuje konflikt pomiędzy oczekiwaniami a rzeczywistością. To frustracja, może nawet złość. Jeśli ustąpisz, dziecko nauczy się, że należy płakać, krzyczeć głośno walczyć o swoje używając nieprzyjemnych dla ciebie emocji, bo wtedy osiąga się cel.
Błąd 3: Stosowanie kar
Kary to dla wielu rodziców automatyczne rozwiązanie. Wielu z nas będąc dzieckiem też dostawała kary. W szkole oceny były formą kar lub nagród. Jako dorośli też mamy kary np. w postaci mandatów za przekroczenie prędkości czy odsetek za niespłacenie raty kredytu. Ciężko nie przenieść takiego systemu na własne dziecko, skoro wydaje się naturalny.
Chociaż skuteczność naszych rodzicielskich działań ma znaczenie, to warto sobie zadawać regularnie pytanie “czy to, co robię, wpływa dobrze na moją relację z dzieckiem i jego wychowanie”? Czy to przynosi takie efekty, jakich bym chciał/a? Czy to działanie w ostatecznym rozrachunku wpłynie pozytywnie na moje dziecko?
Przypomnij sobie, za co Ty dałaś/eś dziecku karę albo za co sam/a dostałaś/eś karę jako dziecko. Za nieposprzątany pokój? Dokuczanie bratu?
To teraz drugie pytanie: Czy po tej karze maluch już nigdy nie powtórzył czynności, za którą został ukarany? Może podziałało, ale tylko na chwilę? Jeśli kara działa tylko jednorazowo, a czynność wciąż się powtarza, to oznacza, że kara wcale nie jest skuteczna, prawda?
Możliwe, że pomyślałaś/eś teraz: “Oj nie! Na mojego Antka kary działają. Jak dostanie karę za jedynkę w szkole, to od razu zabiera się za lekcje.”
Tak, może tak być, że kara “podziała”. Ale w jaki sposób? W taki, że dziecko unika konsekwencji, ale wcale nie zmienia to jego nastawienia do odrabiania lekcji. Dziecko zrobi daną rzecz nie dlatego, że chce, ale żeby uniknąć kary. Dlatego czasem mylnie odnosimy wrażenie, że kara działa. Może działać w tym momencie, ale nie jest skuteczna. Nie powoduje bowiem zmiany zachowania dziecka. To zachowanie zniknie, kiedy zniknie groźba kary. Prawdopodobnie u dziecka pojawia się myśl „zrobię to zadanie, bo nie chcę znowu kary na komputer”, „spiszę zadanie, to będę mógł szybciej pograć”. Ale dzieci również to rozwiązanie bardziej pcha w stronę kręcenia, kombinowania i kłamania, niż głębokiego zrozumienia swojego błędu.
Zauważ również jeszcze jedną rzecz – jeśli zaczniesz wprowadzać kary, to one w pewnym momencie mogą po prostu przestać działać. Na przykład na nastolatka karny jeżyk już raczej nie podziała, prawda? I co wtedy? Trzeba będzie zacząć wymyślać coraz cięższe “tortury”. A czy o to w tym wszystkim chodzi? Pozostawiam to do przemyślenia…
Czy możemy uchronić się od błędów rodzicielskich?
Oczywiście, że nie. Popełnianie błędów to ludzka rzecz. Jednak warto pamiętać o tym, aby wyciągać z nich lekcje i wnioski na przyszłość. Aby uczyć się na błędach nie tylko swoich, ale też innych rodziców. Sięgać po wiedzę i unikać tych błędów, jeśli mamy taką możliwość. Po co to robić?
Aby uczynić świat i życie naszych dzieci lepszymi. Lepszymi, niż był nasz. Co dokładnie mam na myśli? Nie chcę demonizować poprzednich pokoleń rodziców i pisać jacy byli “straszni”. Nie byli. Oni po prostu nie wiedzieli, jak ważna jest czułość, otwarte rozmowy o emocjach i szacunek do dziecięcych emocji. Nie wiedzieli, że kary i klapsy to nic innego jak przemoc i odbiją się na całym życiu dziecka. Nie mieli do tego odpowiedniej wiedzy, narzędzi. My dziś ją mamy. Nauka posuwa się do przodu, mamy coraz więcej specjalistów i rzetelnej wiedzy. Mamy narzędzia do tego, aby uczynić nasze rodzicielstwo, relacje z dziećmi oraz ich życie przyjemniejszymi i piękniejszymi. Dlaczego z tego nie korzystać?
Jakie jest Twoje zdanie na temat błędów, które opisałam? Może według Ciebie na tej liście powinny znaleźć się jeszcze inne zachowania? Napisz w komentarzu.
0 responses on "3 błędy rodzicielskie, których powinniśmy unikać jak ognia."