Pani Mariolu, oszukali Nas z tym macierzyństwem…

Pani Mariolu, oszukali Nas z tym macierzyństwem…

Wiele z Nas wyobrażało sobie to wszystko naprawdę inaczej. Co więcej… mało w tym Naszej winy. Po prostu oszukali Nas. To artykuł dla mam i przyszłych mam o tym, że nas wykiwali i nikt nawet nie przeprosił.

Macierzyństwo jest absolutnie wspaniałym doświadczeniem… dla niektórych kobiet. Znam też kobiety, które żałują, bo choć kochają swoje dzieci, to same straciły zbyt dużo, jednocześnie czując, że dają za mało. Są też kobiety, które kochają tę rolę całym sercem, ale jest im czasem naprawdę ciężko, bo nie spodziewały się, że to wszystko będzie bywało, aż tak trudne

Ja nie oceniam. Dobrze jest czasem powiedzieć na głos i usłyszeć na własne uszy, że macierzyństwo naprawdę bywa gorzkie i nikt nie powinien się oblewać poczuciem winy tylko dlatego, że dotkliwie to odczuł. Niezależnie od tego, jakie są Twoje najprawdziwsze i najszczersze odczucia co do macierzyństwa, to gdzieś po drodze zostałaś prawdopodobnie po prostu skrzywdzona – skrzywdzona zakłamywaniem rzeczywistości, idealizowaniem i tworzeniem nierealnych oczekiwań.

Dziś sobie o tych kłamstwach porozmawiamy.
Po co? Bo to od dialogu zaczynają się zmiany. Ale zanim dialog… mamy wszystkie prawo do złości, do poczucia niesprawiedliwości i do powiedzenia tego wszystkiego na głos. Do powiedzenia tego dla samej siebie, do przyznania się, że zostałaś okłamana, do ochronienia przed tym inne kobiety.

Oto kłamstwa, które dostrzegam na co dzień w rozmowach z matkami, a niektóre z nich wychodziły na jaw w moich rozmowach z samą sobą. Zobacz, czy Ty w któreś z nich (być może nieświadomie i niechcący) uwierzyłaś. Ta świadomość już okaże się uwalniająca, bo prawda – choć czasem boli – to zawsze uwalnia. 

Kłamstwo nr 1: Wybuch miłości od pierwszych chwil.

Naprawdę wiele mam wierzy w to, że gdy tylko urodzą dziecko i przytulą je do siebie, to wybuchnie miłość i rozpocznie się ta przepiękna historia, o której tyle kobiet pisało w internecie/mówiło jej osobiście. Posty, zdjęcia, wiersze… wszyscy mówią, że miłość do dziecka to jest coś nie do opisania. Więc przyszłe mamy wyobrażają sobie, że przytulą tę kruszynkę i od razu poczują “to coś”, ten wodospad miłości. Wyobrażają sobie, że od razu będą wiedzieć, co robić, jak się zachować, a ten maluszek… uśmiechnie się i wszystko będzie tak jak miało być. 

W tych wyobrażeniach zapominamy, że życie to nie bajka, że dzieci płaczą od pierwszych sekund swojego życia, a w macierzyństwie jest wiele tematów, o których absolutnie nikt nam nie powiedział (ale ja Ci o nich opowiem dziś). Poza tym… my kobiety słyszymy, odkąd jesteśmy małymi dziewczynkami, jak niesamowita jest miłość matki do dziecka – co jest prawdą, bo takiej miłości nie znajdziemy w innych relacjach – jednak nikt nie mówi, że nie zawsze jest to miłość od pierwszego wejrzenia. 

Mówi Nam się, jak piękne to jest doświadczenie. Od razu z góry społeczeństwo, najbliżsi i rodzina zakładają, że jeśli jest w domu dziewczynka, to “kiedyś sama” będzie miała swoje dzieci, a dzieci dadzą jej szczęście. Wydaje mi się to krzywdzące – wmawia się dziecim, że absolutnie każdą kobietę uszczęśliwią dzieci i że są one gwarancją najpiękniejszych uczuć, które się pojawią od razu, “bo tak działa natura”.

A nawet jeśli kobieta chce być matką? Tak z głębi serca i naprawdę? I gdy nią zostaje… to i tak często wpada w pułapkę tych bajek… “Czy coś ze mną nie tak?”, “chyba jestem złą matką, bo nic nie poczułam”, “przecież miałam od razu po urodzeniu maluszka czuć lawinę wspaniałych uczuć, a ja jestem wykończona i chce mi się płakać”!! – to słyszę od wielu kobiet, które właśnie urodziły.  Dlatego tu od razu słowo ode mnie – bywa różnie. Niektóre mamy czują wybuch miłości, ale naprawdę spora ich część na początku czuje się właśnie tak: wykończona, pusta, rozchwiana emocjonalnie. I to jest normalnie. Po pierwsze – Nasz organizm jest skrajnie zmęczony, bowiem 9 miesięcy tworzenia nowego życia w sobie, a potem wydania go na świat nie należy do najłatwiejszych zadań w świecie. Po drugie – często ciąży i porodowi towarzyszą wyrzuty hormonów – a wszystko po to, by Ci teoretycznie ułatwić to doświadczenie, ale ich nagły spadek tuż po porodzie bywa naprawdę trudny i odbija się na Twoim samopoczuciu, humorze. 
Czasem pojawia się tzw. baby blues, czy nawet więcej,depresja poporodowa. To normalna reakcja organizmu. Tak może być. Nie musi, ale może i to jest okej.  Po trzecie – no właśnie… wiele mam miało ogromne oczekiwania, bo nasłuchały się o tym wybuchu miłości od pierwszego wejrzenia – a rzeczywistość? Bywa nieco rozczarowująca. I to nie jest Twoja wina, że poczułaś/poczujesz się zmieszana tym faktem.

Właśnie dlatego warto mówić, jak jest, a nie udawać, że macierzyństwo i ciąża to krainy mlekiem i miodem płynąca, w której jednorożce przygrywają na skrzypcach w rytm Twojego nigdy nieustępującego radosnego śmiechu.

Kłamstwo nr 2: Obraz pięknej i wypoczętej matki w mediach.

…czyli… Droga Telewizjo, Reklamo, Internecie, Drogie Social Media… chrzańcie się wszyscy. 

Wiem, że wiesz, że reklamy i filmy to fikcja, a social media to tylko te piękne wyrywki z życia, ale Twoja świadomość to jedno, a to, co trafia do Twojej podświadomości to drugie. Gdy zobaczysz tysiąc razy reklamę niedzielnego popołudnia, podczas którego mama biega z dwójką dzieci i psem po ogrodzie, a tato zajmuje się w tym czasie grillem i z uśmiechem na twarzy obserwując swoją cudowną rodzinkę, to gwarantuje Ci, że pewne przekonania zakotwiczone w tym obrazie zostaną w Twojej głowie.

A no wiesz… nie tak wygląda codzienność setek tysięcy mam. I na pewno ta dwójka dzieciaków się nie kłóci co sekundę o coś, mąż na pewno nie woli odpocząć w weekendy, niż stać przy grillu cały dzień, a sierść psa nie leży w każdym kącie domu, zwierzak też nie gryzie mebli, nie sika w domu, nie śpi w łóżku i na pewno nikt się nie kłóci o to, kto go wyprowadzi. Aaa! A mama z reklamy oczywiście piękna, pomalowana, w pięknych ubraniach, bez odrostów na głowie i paznokciach, wypoczęta i skora do zabawy z pociechami. Żyć, nie umierać. 

Szkoda tylko, że to bujda. Szkoda tylko, że gdzieś z tyłu Naszej głowy utkwił obraz, że tak wygląda wolny czas spędzany z rodziną i że widząc swoje odbicie w lustrze, już zaczynamy się obwiniać, że nie wyglądasz jak wcześniej lub jak “one”.

W tym kontekście ważne jest założenie sobie filtra na tę zakłamaną rzeczywistość – taki detektor kłamstwa i wciskania ściemy. I pracuj nad tym – gdy widzisz, że Twoja głowa zaczyna Cię porównywać lub dążyć do tych “ideałów” łap się na tym i tłumacz sobie, dlaczego jest to nierealne.

Bo nie jest. Bo tak nikt nie żyje. Nie ma idealnych matek, kobiet, ojców, mężów, rodzin. One nie istnieją, więc może lepiej postawić na bycie “wystarczająco dobrymi ludźmi”?

Kłamstwo nr 3: Brzuszek się wchłonie, a poza tym wygląd nie jest najważniejszy.

Fakty są takie, że w historii ludzkości mało było czasów podobnych do tych dzisiejszych, w których kanon piękna jest tak wyśrubowany i oddalony od możliwości oraz zasobów zwykłych kobiet. I te social media pełne photoshopów, filtrów i operacji plastycznych… 

Dorzućmy do tego wiecznie pojawiające się komentarze dotyczące Twojego wyglądu przed, w trakcie i po ciąży – trudno to wszystko dźwignąć i nie nabawić się kolejnych stu pięćdziesięciu kompleksów, które potem wpajamy nieświadomie swoim córkom, pokazując im, że ich wygląd jest tak ważny, że dodatkowe kilogramy mogą wpłynąć na zrezygnowanie z ubierania swojej ukochanej czerwonej sukienki oraz wyjść z przyjaciółkami na kawę.

Mało kto też się nam pochwalił, że dla części społeczeństwa kobieta w ciąży staje się “dobrem wspólnym” niczym w indiańskim plemieniu. Dotykanie brzucha ciężarnej bez jej zgody, dawanie rad, o które nikt nie prosił, pytania sprawdzające, czy będzie “dobrą mamą”, uwagi do jej wyglądu w trakcie i po ciąży – to rzeczywistość wielu kobiet.

Pamiętaj, że masz wybór.

Jeśli obserwujesz gwiazdy fitness, a ich wpisy na Facebook’u i Instastories na Instagramie Cię motywują, a przytyki otoczenia dotyczące Twojej wagi czy czegokolwiek innego bawią, to w porządku.

Jeśli jednak kolejne fit laski wyskakujące z Twojego telefonu tylko Cię dobijają i wpędzają w poczucie winy oraz kompleksy, a komentarze otoczenia sprawiają przykrość, to nie bój się odciąć od tego, co Ci nie służy. Daj unfollow, postaw granice w relacjach. 

Kłamstwo nr 4: Będziecie się razem opiekować dziećmi i wspierać w wychowaniu.

Ogromnie życzę każdej z Was, aby tak zawsze było. Ale jak jest w rzeczywistości większości matek?
Wiedziały, że raczej trochę więcej będzie na ich głowie, niż partnerów, ale nie wiedziały, że będą mamami 24 godziny na dobę i że to jest, aż tak wyczerpujące. Tak wiele by oddały za bycie matką nie 24, a chociaż 20 godzin na dobę. W Polsce wciąż mocno i dobrze się ma patriarchat, więc często słyszymy, że “to kobiety są od wychowania dzieci” lub “od czego taka zmęczona…przecież cały dzień siedzisz w domu”.

A “Branie urlopu tacierzyńskiego/ojcowskiego to wstyd/wymysł”. Nawet mój program wyłapujący literówki w moich tekstach mi to w tej sekundzie próbuje powiedzieć…

Dużo ciężaru, odpowiedzialności i psychicznego obciążenia spada na kobiety. Mało kto też mówi o tej całej nieodpłatnej pracy, którą wykonuje masa kobiet w Polsce – pranie, gotowanie, prasowanie, opieka nad dzieckiem…

I choć wiele się zmienia, a wiele z Was ma ogromne wsparcie w swoich partnerach (z czego ogromnie się cieszę), to nie możemy zapominać, że to są rzeczy, które dzieją się wciąż stosunkowo rzadko – częściej w dużych miastach lub w podmiejskich miejscowościach. Nierzadko też mówimy o tym, że mężowie Nam pomagają, ale czy faktycznie oni powinni pomagać? Opiekując się chwilę dzieckiem? Wynosząc śmieci? Powinni pomagać, a nie współuczestniczyć? Być partnerami w tym wszystkim, a nie tylko pomocą?

I tu nie odpowiem Ci, jak powinno być, bo nie mam pojęcia, kim jesteś i jaka jesteś, czego pragniesz i co jest dla Ciebie ważne. Nie wiem też, kim i jaki jest Twój mąż oraz jakie on ma marzenia i wyobrażenia, ale wy jesteście parą i to na szczęście nie moje, a Wasze zadanie, ustalić to wszystko. 

Czego pragniecie? Jak widzicie wychowywanie wspólne dzieci? Jak będzie wyglądać podział obowiązków? Co zrobicie, gdy jedno z Was będzie chciało/potrzebowało gdzieś wyjść ze znajomymi? Kto będzie brał wolne w pracy, gdy dziecko się rozchoruje? Kto będzie zajmował się gotowaniem?

Wiem, że są kobiety, które nie zamierzają rezygnować z pracy i kariery.
Wiem, że są kobiety, które chcą mieć zrobione paznokcie i dalej chodzić na jogę.
Wiem, że są kobiety, które chcą zostać w domu i zajmować się dzieckiem i domem.
Wiem, że są kobiety, które chcą z pewnych rzeczy zrezygnować w imię domu, rodziny.
Wiem, że są kobiety, które chcą czegoś pomiędzy i szukają złotego środka.

Każda z Was ma prawo do własnych marzeń, do własnego wyobrażenia, jak będzie wyglądało Wasze życie. Ja w tym punkcie tego tekstu ostrzegam Was przed pułapką wyobrażeń nieskonfrontowanych z Waszym partnerem (być może widzi to wszystko inaczej?) i nieskonfrontowanych z rzeczywistością (czasem czegoś pragniemy i trochę zakłamujemy rzeczywistość – wydłużamy dobę; zapominamy, że będziemy potrzebować snu lub czasu na dojazdy, lub, że może nam zabraknąć siły na to wszystko, co sobie zaplanowałyśmy)

Kłamstwo nr 5: Dzieci spajają związek. 

Taa? Powiedzcie to tym wszystkim parom, które się od siebie oddaliły, których życie seksualne padło i nie wstało. Kobieta w połogu, potem zajmująca się maleństwem, zmęczona, niewyspana, której ciało się zmieniło, odkąd urodziła dziecko, która z każdej strony jest wpędzana w poczucie winy z powodu tego, jak wychowuje swoje dziecko, jak wygląda i czego to nie robi, a powinna.

A faceci? Też są często zmęczeni. Zarwane noce, opieka nad dzieckiem, dziecko w małżeńskim łóżku, cały dzień w pracy po niedospanych nockach albo eksmisja na kanapę.

A czasem jeszcze inny scenariusz.

Czasem jedna ze stron, a czasem obie tracą zainteresowanie sobą nawzajem, randkami, wspólnymi wieczorami lub nocami. Obgadajcie to. Przygotujcie się na te trudne uczucia, skrajne zmęczenie, ustalcie, co z tym zrobicie. Bo dziecko może spajać, może Wam dać poczucie, którego wcześniej nie mieliście, być cudem dla Was obojga umacniającym tylko Waszą miłość i relację, ale samo się nie zrobi, samo się nie spoi.

Prawdopodobnie pojawią się trudniejsze momenty. Warto po prostu o tym wiedzieć i nie traktować dziecka “jak wisienki na torcie” zwanym związkiem, bo nią nie jest. Nie jest dodatkiem, i posiadanie dziecka mało ułatwia, a raczej częściej sporo utrudnia. Na pewno wiele zmienia.

Kłamstwo nr 6: Pojawienie się dziecka jest niczym pojawienie się brakującego puzzla w układance zwanej życiem.

No właśnie… wiele kobiet słyszy, że posiadanie dziecka to wypełnienie takiego brakującego obszaru w ich życiu. Ha… jasne! Pojawienie się dziecka bardziej, niż “uzupełnienie brakującego puzzla” w układance zwanej życiem przypomina… zrzucenie bomby na Hiroszimę…

To nie jest kolejna przygoda w Twoim życiu, to jest coś co je wywróci do góry nogami i rozwali wszystko co do tej pory w nim udało Ci się wybudować. Kariera, sport, życie towarzyskie, czytanie książek, fantastyczny związek, piękny i zawsze posprzątany dom, zdrowe odżywianie, chodzenie do kina… niezależnie co do tej pory było dla Ciebie na co dzień ważne, to pojawienie się w Twoim życiu dziecka na pewno część z tych rzeczy się zmieni, część z nich stracisz, będziesz musiała pewne kwestie przewartościować, a z innych zrezygnować. Dziecko, to nie “dodatkowy puzzel”, to zmiana. Ono zmienia wszystko. W każdym razie sporą część tego, co znasz jako Twoje Życie. 

Kłamstwo nr 7: Dziecko wynagrodzi Ci wszystko. 

Prawda jest taka, że być może będziesz regularnie sprawdzać ceny biletów w jedną stronę na Dominikanę, a może będziesz sobie czasem wyobrażała, że Twoje życie wygląda inaczej. I to będzie okej. Nawet jeśli świadomie podjęłaś decyzję o zostaniu matką i nawet jeśli wiedziałaś, jak trudno może być, to masz prawo czasem mieć dość. 

Tu tylko jedno słowo ode mnie – nie obwiniaj się za to. Dziecko nie wynagrodzi Ci wszystkiego, to niemożliwe. Nie stawiajmy przed macierzyństwem i naszym maleństwem takiego zadania.

Życie to sztuka wyborów i to jest okej.

Kłamstwo nr 8: Nic poza uśmiechem dziecka nie będzie miało znaczenia. 

To jest w ogóle szkodliwe, bo wiesz… niektóre matki faktycznie mają tak, że ich maluchy są radosne, pogodne i współpracujące, i znam wiele kobiet, którym faktycznie takie piękne chwile sporo wynagradzają, ale znam też matki, którym to niczego nie wynagradza, bo ich dziecko się nie uśmiecha i nie jest pogodne, jak inne dzieci. Znam też matki, którym to nic nie wynagradza, bo po prostu są zmęczone, czegoś im brakuje, jest im źle… przestańmy wmawiać innym mamom i mydlić oczy przyszłym mamom, że bycie mamą im wynagrodzi wszystko. No może tak, a może nie. To nie jest tak, że masz jakąś gwarancję.

Dlatego byłoby wspaniale, gdyby o tym wszystkim się mówiło głośno.

Kłamstwo nr 9: Intuicja Ci podpowie.

No a może nie podpowie? A może podpowie źle? Intuicja zawsze działa na podstawie wiedzy i doświadczenia. Jeśli wiele razy gotowałaś makaron penne z pesto, to intuicja doskonale Ci podpowie, jakich przypraw i ile ich użyć. Jednak jeśli robisz coś pierwszy raz, nie wpadniesz przecież po samej nazwie dana, jakich składników konkretnie musisz użyć, a co dopiero na to, jak przyrządzić danie krok po kroku.

Z wychowaniem dziecka jest podobnie – musisz najpierw poznać dostępne podejścia, narzędzia i style wychowawcze, nabrać doświadczenia, zobaczyć co działa, a co nie i dopiero wtedy możesz spokojnie polegać na intuicji.

Wiem też, że jest teraz cała masa osób, które mówią Ci, jak powinnaś wychować swoje dziecko.

Moja rada: wybierz kogoś, kto ma doświadczenie w pracy z dziećmi (wychowanie swojego dziecka, to trochę za mało) i kto opiera się na podobnych wartościach do Twoich w życiu. 

Podsumowując…

To o tych kłamstwach najczęściej słyszałam. To one spotykają wiele z Was (i mnie też). Pewnie niektóre odczułaś na swojej skórze, być może wszystkie? Daj znać, w czym Ty się poczułaś trochę oszukana w byciu matką.

Co Ci powtarzano? Jaki obraz macierzyństwa dostałaś w spadku od mam, babć, cioć i kuzynek? W co uwierzyłaś telewizji? Wiele z Nas w to wszystko nie wierzyło, a jednak zderzenie się z rzeczywistością zabolało. Nasz mózg umie racjonalnie rozważyć wiele kwestii, ale jeśli każdego dnia otaczamy się komunikatami, że “będzie idealnie”, to on wierzy, że “będzie idealnie”… dlatego warto dbać o to, kim i czym się otaczamy i samym nie tworzyć iluzji.

Tak też sobie myślę… może są też tu kobiety, które nie doświadczyły żadnego z tych trudów? Dajcie znać, że jesteście. Jeśli tu jesteście, to jesteście symbolem wielkiej zmiany dla kobiet.

Wiesz… macierzyństwo bywa przepiękne, dostarcza wielu matkom ogromu miłości, satysfakcji, emocji, których nie znajdziesz nigdzie indziej, ale to nie znaczy, że jest idealne. To nie znaczy, że czasem nie masz prawa do słabości.

Wiem, co Ci czasem chodzi po głowie. Wiem, jakie potem masz wyrzuty sumienia. Wiem, że czasem masz ochotę się rozpłakać i zacząć rzucać talerzami albo wybiec z mieszkania i biec prosto przed siebie. Wiem, jak to jest opaść z siły i nie mieć siły na nic, a jednocześnie wciąż próbować zaspokajać te wszystkie oczekiwania, które produkuje Twoje otoczenie i Ty sama sobie je produkujesz.

I to, co chciałam Ci powiedzieć tym wpisem, to “Hej! Wszystkie tam byłyśmy!”. Chcę przerwać to milczenie i narrację idealizującą absolutnie wszystko. Prawda jest taka, że w macierzyństwie bywa naprawdę pieruńsko ciężko i powiedzenie tego na głos jest pierwszym krokiem do zmiany.

Pozwól sobie na te wszystkie emocje.
Pozwól sobie czuć, to co czujesz.
Nie bój się mówić, jak jest.
Zadbaj o to, aby dbano o Ciebie.
Nie zgadzaj się na zakłamywanie rzeczywistości.

PS. Tak. Ten wpis jest do kobiet. Mówię w nim o macierzyństwie, nie o rodzicielstwie. To o tym był ten wpis. 

PS 2. Tak. Ja wiem, że w niektórych z Waszych domów tego nie ma, bo jest wsparcie, bo była od zawsze prawda, bo nie było tylu oczekiwań… ale to nie jest wpis o tym, jak cudownie jest w Waszych rodzinach i relacjach. To wpis o tym, jak czasem w tych relacjach i rodzinach jest kobiecie trudno.

26 komentarzy do "Pani Mariolu, oszukali Nas z tym macierzyństwem…"

  1. WSZYSTKO TO PRAWDA.JESTEM PANI FANKĄ. Wychowałam 4 dzieci i dzisiaj została mi 7 letnia adoptowana córeczka. Przeczytałam Pani książki i polecam wszystkim. Wielki szacun za poruszenie tego tematu. Tego nigdzie w internecie nie znajdziecie.

  2. W punkt! Podpisuję się pod całym artykułem obiema rękami. Dziękuję za ten tekst!!! Jest bardzo ważny dla mam i przyszlych mam. Dokładnie 2 dni temu miałam dokładnie takie przemyślenia jak tu opisane. Na początku macierzyństwa chyba najciężej było mi poradzić sobie wlasnie z moimi wyobrażeniami o macierzyństwie, bo przecież miało być inaczej. Miałam uczucie, że do porodu wszystko było cudownie, chociaż podczas ciąży też nie było łatwo, pośrodku pandemii, za granicą z dala od rodziny. Poród trudny a po porodzie jakby człowiek dostał “obuchem”, zderzenie z rzeczywistością. Na pocieszenie dla innych mam, chociaż jedno jest prawdą, że z czasem jest latwiej, w miarę jak dziecko staje się bardziej samodzielne, przynajmniej ja to tak czuję, a było naprawdę bardzo bardzo ciężko na początku. Pozdrawiam mama 3.5 latki

  3. Trochę się pożale, ale co mi tam, mogę sobie na to pozwolić. Mój poród wspominam bardzo źle, byłam sama, położne zajęte plotkami i bardziej mnie demotywowaly swoimi komentarzami “to za chwilę to co chwile będzie chciała pani sprawdzić rozwarcie”, albo “ja urodziłam trójkę, więc co to jest urodzić jedno dziecko”. Nie pomagały mi wstać, dwa razy nie podeszły z basenem, narobiłam pod siebie, błagałam o cesarkę , lekarz nie zdążył w porę mnie naciąć, dziecko urodziło się trochę niedotlenienie, nie płakało, sine, nie dostałam Zosi w kontakcie skóra do skóry. Na szczycie niedotlenienie nie przyniosło poważnych skutków ubocznych. Zosia miała dużo plam z tyłu głowy z popekanych naczyń i na oku pod wpływem ciśnienia przy porodzie. Dostając ją pierwszy raz zastanawiałam się gdzie ta miłość i chciałam odpocząć. Byłam wykończona i niesamowicie obolała. Krocze szyto mi zanim znieczulenie zaczęło działać. Uslyszałam, że przed chwilą urodziłam, to taki ból nie powinien mi przeszkadzać. Na obchodzie lekarz zwrócił uwagę, że mam krocze wyjątkowo mocno opuchnięte. Moje dziecko po porodzie było strasznie zlęknione. Te trzy dni w szpitalu budziła się co chwile i tuliłam ją do siebie i uspokajałam. Do teraz ma problemy ze spaniem a ma już 8 miesięcy. Od początku co chwile się wybudzała z płaczem. Nie umie zasnąć. Usypianie to koszmar, zawsze godzinę płacze zanim zaśnie. Ciężko mi było uwierzyć, że nowo narodzone dzieci potrafią spać nawet 3-4h, moje dziecko spało 1,5-2h max i budziło się co 15-30min. Jedynie pierwszy dzień po wyjściu ze szpitala spała jak należy i odespała ten zły czas. Wizyty położnej – kobieta bez powołania, zamiast być wsparciem, to miała pretensje, że nie pamiętam ile razy ją karmiłam ile zjadla, ile kup. No sorry, byłam ledwo żywa, skrajnie nie wyspana, obołała. Obrzydziła mi karmienie piersią swoją nachałnością i pretensjami, że nie umiem karmić. A mleka nie było, bo nie piłam, nie jadłam, byłam zestresowana, więc z pustego … Jej porady (czopki glicerynowe i espumisan) były nietrafione. Na szczęście sama znalazłam bardzo dobre mleko (smilk max) i problemy z brzuszkiem ustapily.leko bez tłuszczy roślinnych, bardzo dobry skład, colostrum, czylk siara bydlęca zapewniająca odporność. Jedyne mleko na polskim rynku z patentem na colostrum. Zosia ma obecnie 8 miesięcy, a w dzień śpi 2 razy max 2h z przerwami i w nocy trzeba wstawać do niej przynajmniej co 2h, a czasem i co godzinę jak zęby idą. Kocham swoje dziecko, ale jestem wykonczona tym płaczem przed każdym uspaniem, noszeniem, uwiązaniem. Mam dość dobrych rad szwagierki i teściowej, które jeszcze nigdy nic mądrego nie powiedziały. Jedynie mam pomoc w mężu. Wstaje do dziecka w nocy. Macierzyństwo bardzo obniżyło mój poziom szczęścia w życiu. Już nie biegam, nie mam nawet sił ma spacery, chyba że z dzieckiem ale to wiąże się z zostawieniem dziecka w mieszkaniu i burczeniu, biegiem z trzeciego piętra do piwnicy po wózek, znowu na trzecie piętro po dziecko, uspokojenie dziecka, biegiem z dzieckiem do wózka, burczenie na spacerze, bo wózek to nie ręce i już się zaczęło nudzić, powrót do domu, szybko dziecko na trzecie piętro, biegiem z trzeciego do piwnicy wózek schować i na trzecie. Ale z plusów mój mąż bierze dziecko na spacer, z tatą nie burczy bo i tak nic nie ugra (niektore dzieci mają tendencję, że są gorsze przy mamach) i gdy są na spacerze mogę lecieć po zakupy, wynieść śmieci, powiesić pranie, umyć naczynia, umyć się i są już z powrotem.

  4. Jest dokładnie tak jak Pani pisze. Ja też jestem jedną z tych oszukanych. I to nie przez telewizję, czy internet, ale przez własną rodzinę, znajome kobiety. To moje najbliższe otoczenie zawsze mi wmawiało że aby być w pełni kobietą trzeba mieć dziecko, że tylko wtedy osiągnę szczęście i cel istnienia. Od jednej wprost usłyszałam – chcesz mieć szczęście, to musisz je sobie urodzić. I ja jako głupia małolata w to wierzyłam. No bo jak, po co mieliby kłamać, po co mieli by mnie tak zachęcać skoro to nie było by tak magiczne doświadczenie. Nie, nie jest magiczne i długo też nie było ani trochę szczęśliwe, a dziecko więcej zabiera niż daje…

    • Wiesz, Anno, ja tak sobie myślę, że te kobiety albo też zostały oszukane albo faktycznie czują tak, jak to Tobie przedstawiały – mają do tego prawo! Jednak nikt nie ma prawa mówić Ci, co uczyni Cię szczęśliwą. O tym najlepiej wiesz Ty sama. Życzę Ci dużo siły. <3

  5. podpisuję się pod wszystkim OBIEMA rękami.
    Dodałabym jeszcze 11 kłamstwo: dziecko Cię uszczęśliwi (szczęśliwe dziecko to szczęśliwa mama) albo: jak zobaczysz to pokochasz

  6. Dla mnie najbardziej bolesnym kłamstwem było to, że od razu zaleje mnie fala miłości. W ciąży wydawało mi się, że czuję ta miłość, a po porodzie nie czułam nic. Wręcz jeszcze usłyszałam, że nie lubię swojego dziecka. Wcale nie było kolorowo, poród zniosłam źle, później dopadł mnie bardzo duży spadek nastroju i dzięki Bogu położna środowiskowa cudowna kobieta pokierowała męża jak mi pomóc w tym stanie, żeby dbał aby wszyscy mi dali spokój zwłaszcza z głupimi komentarzami (akurat były święta więc zjeżdżali do nas). Do tej pory sobie wyrzucam, że nie potrafiłam kochać swojego dziecka od pierwszych chwil życia. Teraz kocham najbardziej na świecie ale wyrzutów sumienia nadal nie potrafię się pozbyć. Jedyny plus to to, że wszystkim kumpelom w ciąży mówię jak było na prawdę może to im pomoże. Powinno być więcej takich artykułów.

  7. Jak zwykle trafione w punkt. Dodałabym kłamstwo nr10 “miałaś cesarkę? A to cie nie bolało, ja rodziłam 12 godzin”, ” nie karmiłaś piersią? Moje ssało do 3 roku życia i teraz w ogóle nie choruje”. Kobiety które rodziły naturlanie i nie miały nigdy cesarki nie są w stanie zrozumieć bólu pooperacyjnego i wice wersa, więc takie porównywanie działa dla mnie jak plachta na byka. Tak jak również z karmieniem piersią. A może się nie dało, a może nie umiałam, a może za bardzo mnie bolało, nie wszystkie mamy takie same piersi i sutki.

  8. Jak zwykle trafione w punkt. Dodałabym kłamstwo nr10 “miałaś cesarkę? A to cie nie bolało, ja rodziłam 12 godzin”, ” nie karmiłaś piersią? Moje ssało do 3 roku życia i teraz w ogóle nie choruje”. Kobiety które rodziły naturlanie i nie miały nigdy cesarkę nie są w stanie zrozumieć bólu pooperacyjnego i wice wersja, więc takie porównywanie działa dla mnie jak plachta na byka. Tak jak również z karmieniem piersią. A może się nie dało, a może nie umiałam, a może za bardzo mnie bolało, nie wszystkie mamy razie same piersi i sutki.

  9. Ja muszę przyznać, że o wszystkich tych kłamstwach czytałam raczej w rubryce o mitach.
    Natomiast najbardziej zaskoczyło mnie jak ciężko było na początku drugiego roku – powrót do pracy, żłobek i te ciągłe infekcje, nie tylko dziecka, ale całej rodziny. A w dobie pandemii i mieszkając daleko od rodziny, naprawdę ciężkie są momenty, gdy wszyscy są chorzy i nie ma się siły nawet psów wyprowadzić… W ogóle nie jest lekko, kiedy do opieki nad dzieckiem jest tylko jeden albo drugi rodzic. Obydwoje czasem chcieliby po prostu odpocząć

  10. Mnie chyba najbardziej zaskoczyło otoczenie. Jestem matką to nie mam prawa przyznać się że chwilami dzień mnie wykończył, że mam dość, że potrzebuje czasu dla siebie, w samotności itp. Tak jakby to że jestem mamą oznaczało że mam cały czas biegać z uśmiechem na ustach, a choćby chwila narzekań sprawia że od razu słyszę chciałam dzieci to powinnam się temu poświęcić na 100%, jakby przyznanie się że potrzebuje chwili bez dzieci oznaczało że jestem zła matką. To chyba najbardziej boli. Ps. Jestem WWO i odbieram każdy taki zarzut jeszcze mocniej 😔

  11. Tak ! Trzeba o tym mówić że macierzyństwo to nie bajka, że poród boli, że jest krew, pot i krzyk, tego nie da się do końca zapomnieć, mąż był przy porodzie, fakt pomóg mi bardzo, nie czułam się sama. Powrót do domu i zaczęła szkoła życia, początki bardzo trudne, płacz dziecka, płacz mój… Myślałam że będzie innaczej, że będzie słodko spać, a ja … Achh. Macierzyństwo wywraca świat do góry nogami, zanika mąż i żona, zmieniają się priorytety, bardzo się starałam być partnerką, kochanką, ale nie miałam siły chęci, nastrój znikał jak tylko płacz dziecka. Z wielu hobby musiałam zrezygnować… Ale już wszystko wychodzi na dobrą drogę, córka 3 latka, teraz dom bez śmiechu dziecka to nie dom, ona do przedszkola ja do pracy, jest fajnie, czasem ciężko, ale jest już dużo lepiej. Tylko znowu presja otoczenia na 2 dziecko… Ja dziękuję, nie chcem do tego wracać. Tak będzie jedynaczką i będzie miała całą moją miłość i taty .

  12. Super artykuł pani Mariolko y bardzo pomocny…. dziękuję za e-mail. Mam trójkę dzieci, chłopców 10 lat, 6 y 3 . I bardzo się cieszę że pani tak to świetnie napisała….bo to wszystko właśnie tak się dzieje w życiu matki, czasem jest bardzo bardzo ciężko. I zawsze się zastanawialam dlaczego tak wiele kobiet, koleżanek itp ściemniaja? Dlaczego mówią że one dają radę, że jest dobrze…? Ja się nasluchalam w ciągu 10 lat odkąd urodziłam pierwsze dziecko wielu”klamst”. Dlaczego tak mi się spodobał ten artykuł? Bo ja właśnie te prawdy mówię moim znajomym koleżankom , oczywiście w sposób delikatny, jak mi się pytają to zawsze mówię przez co przeszłam ,przechodzę i że nie jest łatwo… Że nie jest tak jak świat to przedstawia i media i niestety wiele innych kobiet i myślę że tak robią bo się wstydzą przyznać że często jest dobrze. yAle tak jak pani napisała, przeszłyśmy przez to wszystkie i przechodzimy i damy radę….dziecko zmienia kompletnie życie ale z czasem uczymy się sobie radzić i pokonywać trudności macierzyństwa. Jest piękne, kocham moich chłopaków ale czasem mam ochotę wyjechać na miesiąc sama! Hehehe wiem że to brzmi okropnie i że niektóre by powiedziały ; “No jak możesz tak myśleć w ogóle”… Jakbym miała okazję, mogłabym.
    Pozdrawiam serdecznie wszystkie mamy!!!

  13. Ojej, to niesamowite usłyszeć/zobaczyć takie słowa i poczuć, że ktoś czuł podobnie.
    Ja mam dobrego męża, kochającą mamę i na swój sposób kochających teściów. Mam 18 letniego syna i 2,5 letniego maluszka. I wiele z tych rzeczy, o których Pani napisała, odczulam na własnej skórze…
    Miłość do dziecka. Tak, kocham ogromnie starszego syna i zakochuje się w młodszym. Początek macierzyństwa – koszmar. Po urodzeniu obydwu przez cesarke (oczy) miałam zapalenie piersi, nie mogłam nauczyć się w mgnieniu oka karmić piersią (od położnej, którą wezwalismy do domu na pomoc usłyszałam, że jestem rozhisteryzowana, a mam takiego cudownego maluszka w pieluszce tetrowej… ambitnie, chcieliśmy spróbować…nawet nie wiem jak to skomentować, może gdybym miała więcej sił fizycznych, to bym jej wygarnela…). Byłam wycieńczona, głównie płakałam i odciagalam po kropelce pokarm, nie miałam siły się umyć ani uczesac (musiałam ściąć włosy, bo takie mi się koltuny porobily). Byłam wykończona. Dla mnie jedno z największych klamstw: “karmienie maleństwa przyjdzie Ci naturalnie” i drugie “jak bedziesz karmic piersią , będziesz chudnac”. W moim przypadku bzdura i bzdura. Nauka karmienia była dla mnie bardzo trudna! Uratowałam karmienie (10,5 mies oraz 2,3 lata), ale to było okupione ogromnym wysiłkiem! A chudniecie podczas karmienia: 0. Zeszło tyle, co po porodzie. A proszę mi wierzyć, jakim ta informacja była dla mnie wielki ciężarem!!!
    I to poczucie, że inni tak radośnie lulaja mojego synka (pierwszego), a ja nie mam siły! Czułam się bezwarrosciowa, albo chociaż nie dość dobra! Z perspektywy czasu, myślę że miałam depresję poporodowa, ale 18 lat temu nikt w naszym najbliższym otoczeniu nie udawał się po porade “z takiego powodu” – teraz mysle sredniowiecze, chociaz mieszkam w W-wie i skończyłam studia. Cóż , siła oddziaływania najbliższego środowiska – kochającego, ale obciazonego “tego nie wypada”.

    A później, cóż. Ja zawsze marzyłam o rodzinie, o dzieciach (trójce). Ale tu też jest inaczej niż gdzieś tam w glowie bylo, gdyz: na drugie dziecko czekalismy kulkanascie lat, i teraz juz nie mam sily na trzecie
    Poza tym, moje libido spadło na samą ziemię (albo do piwnicy), więc to jest nawet nierealne, i też nielogiczne, gdyz egzystencja przygniata (mamy 2 pokojowe mieszkanie, z czego jeden zajmuje starszy syn, a my nie mamy własnej sypialni i dopóki nie wrócę do pracy, to brak zdolności kredytowej…, chociaż obydwoje z mężem jesteśmy po studiach…).
    A z codzienności. Mój mąż to dobry człowiek. Kocha mnie i dzieci. Ale coraz bardziej się różnimy, także w wychowaniu. Kiedy prosiłam o “wyciszanie maluszka przed snem”, odbywały się “laskotki i smiechy”. W końcu oddałam mężowi usypianie
    (wykorzystujac “odstawienie od piersi 2,3 letniego synka”). Ale czy teraz jestem usatysfakcjonowana? No nie, gdyz mój mąż nadużywa telefonu i mam poczucie, że szkodzi naszemu dziecku, ale on to widzi inaczej: dla niego tego problemu nie ma, jest ok. Żeby nie być goloslownym: ogląda najczęściej mecze w komórce podczas jedzenia, podczas oglądania przez synka bajki, podczas kąpania go. Wraca do domu 19:00-20:00 wiec moze tego czasu nie ma az tak duzo, ale to właśnie dlatego powinien być “bez telefonu”. On chyba nie potrafi inaczej odpoczywać.
    Bajka – prosze: 30 min wystarczy. Rzadko kiedy tak jest, no bo “mecz trwa” i on chyba wtedy nie ma poczucia czasu.
    Starszy syn – wspaniały młody człowiek! Dopóki nie zacznie grać z kolegami online😔. Pani Mariolu, autentycznie, ja mam ochotę komputer wyrzucić przez okno!
    Mam takie uczucie, ze te dobrodziejstwa wspolczesnej cywilizacji dobijaja mnie w mojej wieczornej codziennosci😔.

    Cóż. Problemów wiele. A miałam być niesamowicie szczęśliwą żoną i mamą😀. No w jakims stopniu jestem. Staram się cieszyć drobnymi rzeczami, zauważać uśmiech, jakieś przejawy dobroci i życzliwości (chociaż codziennie też cisną mi się na usta słowa nieparlamentarne). Staram się trzymać pewien dystans, do: oczekiwan świata , mojej rodziny, siebie samej. Staram się szukać fajnych informacji i tym się karmić. I szukać rzeczy, które mnie samą uszczesliwiaja (od kilku miesiecy chodzę na gimnastykę i pilnuje tego, żeby nie wypadły akurat w tym czasie “inne niezmiernie ważne rzeczy”). Bo tak od wielu lat jestem dla domu, a niestety nie czuje tej wzajemnosci, więc zaczęłam szukać czegoś “dla siebie”😉

    Pozdrawiam serdecznie

    • Beato, bardzo dziękuję, że podzieliłaś się swoją historią. Myślę, że wiele kobiet, które ją przeczytają pomyślą “Kurcze, u mnie też tak było!” albo “Co? Czyli nie jestem jedyną, która ma takie problemy?”. Świetnie, że piszesz o tym jak jest. Bo często tak właśnie wygląda życie i macierzyństwo. Z tego co piszesz, Twoje nie było takie proste. Tak jak wspomniałaś, nie mówiło się o depresji poporodowej itp. To wielka szkoda. Dlatego powtarzam, że trzeba to nagłaśniać i nie robić z tego tematu tabu.

      Trzymam kciuki za to, żebyś znalazła “to coś” dla siebie. To ważniejsze, niż może się wydawać.

      Pozdrawiam

  14. Jedno z pierwszych odczuć w stosunku do mojego maluszka było takie, że pomyślałam sobie “Nie znam tego maluszka. Nosiłam to dziecko w brzuchu przez dziewięć miesięcy i nie mogłam się go doczekać a teraz dziwnie, że tu jest”. Ale to szybko minęło i teraz nie wyobrażam sobie życia bez mojego dziecka. W moim przypadku rodzice nie ukrywali że wychowywanie dzieci jest trudne. Jednak reklamy i filmy przekonywały że życie w rodzinie zawsze jest różowe. A nie zawsze jest. Również po mężu spodziewałam się znacznie większej pomocy w opiece nad naszym szkrabem. Tymczasem dopiero po około dwuch latach, uzyskaniu przez dziecko lepszych umiejętności komunikacyjnych i wielu kłótniach zaczyna mi pomagać tak, jakbym sobie tego życzyła od narodzin maluszka. Ciąża i karmienie piersią bardzo zmieniły moje ciało i trochę potrwało zanim wróciłam do sylwetki sprzed ciąży i trochę miałam nadzieję że bedzie tak jak na reklamach i filmach, że będę szczupła, z uroczym małym brzuszkiem, a zaraz po porodzie mój brzuch będzie płaski jak deska. Jednak ze zmianami jakie zaszły w moim ciele dosyć szybko się pogodziłam. Macieżyństwo naprawdę wywraca życie do góry nogami. I choć ja jestem zachwycona z bycia mamą, mimo wszystko, to ma Pani rację, kobiety powinny wiedzieć, że “macierzyństwo i ciąża to nie kraina mlekiem i miodem płynąca…”
    Pozdrawiam

  15. Pani Mariolu bardzo dziękuję za ten artykuł – mając dwoje dzieci trudno się w każdym z tych podpunktów nie doszukać swoich pragnień/rozczarowań w chwilach zmęczenia i bezsilności.

  16. Bylam świadoma trudów, jakoś nie ogladalam gwiazd w świetnej formie czy tetniacych życiem na imprezach będąc świeżo upieczona Mamą. Nie przerosło mnie to dzięki Bogu. Trudne bylo, że byly obecnie mąż zapewniał jak to zna sie na wychowaniu i jak będziemy razem dzielic się trudami. “Na szczęście” zawodzil systematycznie więc wcale nie wymagalam by mi pomagał, urodzilam w obcym kraju, bo wyjechalam by spajac związek…w obcym kraju bez nikogo znajomego, a czytajac dużo i sluchajac, m.in.takich Osób jak Pani Mariola, udalo mi się przejsc”bez szwanku”. Nie.mam żalu do niczego ani nikogo. Dzis Corka Hania ma 4 lata, mieszkamy znowu wOjczyznie i dalej slucham Pani, Pani Mariolu i cieszę sie macierzystwem choć są różne sytuacje. Czytam właśnie artykuły, jestem na szkoleniach…co bylo…co jest ukladam by wychowywac szczęśliwa, pewną siebie Dziewczynkę. Dziękuję Pani Mariolu, że daje Pani kolejne “z życia wzięte” , nie jestesmy same z wychowywaniem💖.

  17. Mnie koleżanka uświadomiła przed moim porodem, że to nie będzie bajka. Przed jej porodem nikt jej nie powiedział co ją czeka, że bedzie ciężko, słyszała, że bedzie super pięknie, miłość i tak dalej. Poczuła się oszukana. Ja też miałam plany inne i oczekiwania, a wyszło inaczej. Myslalam, że to syn dostosuje się trochę do mnie, że będziemy robić tyyyle rzeczy. A tu nie, do ogródka nie wyjdę, bo je ziemię, nie wyjadę daleko, bo źle znosi podróż, wymieniać można bez końca.. Pani artykuł powinno się rozdawać już na pierwszej wizycie u ginekologa, żeby więcej nikt nikogo nie oszukał.

    • Aniu, na początku – bardzo dziękuję Twój komentarz, jest mi bardzo miło. Po drugie – no właśnie, wiele kobiet ma plany i oczekiwania. Jednak nie zdają sobie sprawy z tego, że nie na wszystko mają wpływ. I potem spotykają się z rozczarowaniem… Dlatego mówmy głośno jak jest NAPRAWDĘ.

  18. O nieeee…. Czyli jestem całkiem normalna i niejedyna na całym świecie. Dziękuje za ten tekst. Ale czemu się nie porusza takich tematów w szkołach, liceach na uczelniach itd. Zmienmy ten system… zróbmy to !

    • Dokładnie tak, moja droga! Naprawdę życie nie jednej kobiety mogłoby wyglądać inaczej, gdyby po prostu mówiło się o tym głośno…

  19. Dziękuję Pani Mariolu za ten tekst. Właśnie “jestem po pachy” w swoim macierzyństwie, z głową pełną przykrych myśli… Zobaczyłam maila i nagle postanowiłam po prostu usiąść na chwilę. Udało się nawet jakimś cudem przeczytać całość. I jakoś mi teraz lżej od razu!
    Dziękuję Pani za tę chwilę 🙂

  20. Dziękuję Pani Mariolu za ten tekst. Właśnie “jestem po pachy” w swoim macierzyństwie, z głową pełną przykrych myśli… Zobaczyłam maila i nagle postanowiłam po prostu usiąść na chwilę. Udało się nawet jakimś cudem całość przeczytać. I jakoś mi teraz lżej od razu!
    Dziękuję za tę chwilę 🙂

  21. Lepiej tego nie można było ująć👍aż lżej na sercu jak to przeczytałam, jest Pani poprostu boska😉

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

© 2021 Mariola Kurczyńska. Wszelkie prawa zastrzeżone Realizacja: DB Elite Team

Dane rejestrowe:

Mariola Kurczyńska, prowadząca działalność gospodarczą przy ul. Waleriana Łukasińskiego 7/1, 59-220 Legnica, NIP: 6911297858, REGON: 890631040.

Tel.: 509 707 803

E-mail: kontakt@mariolakurczynska.pl

Obsługa klienta:

Pn–pt: 10:00–14:00